Kto czyta, nie błądzi.

Blackbyrds – City Life

City Life Obálka knihy City Life
Jazz-Funk
Fantasy, Universal Music
1975 (2014)
LP
Blackbyrds
Donald Byrd
City Life

Blackbyrds to amerykański zespół grający rhytm&blues, jazz-funk, fusion, powstały w Waszyngtonie w 1973 roku i reaktywowany w 2012 roku przez Keitha Killgo.
Zespół inspirowany był trębaczem Donaldem Byrdem, a jego członkami byli: Kevin Toney, Keith Killgo, Joe Hall, Allan Barnes i Barney Perry. Orville Saunders i Jay Jones dołączyli później. W 1973 r. Blackbyrds podpisali kontrakt z Fantasy Records i stali się znani od 1975 r. Singiel "Walking in Rhythm", który otrzymał nominację do nagrody Grammy, sprzedał się w maju 1975 roku w liczbie miliona egzemplarzy i otrzymał złotą płytę.
Wraz z ośmioma albumami wydanymi na Fantasy od 1974 do 1980, The Blackbyrds stali się inspiracją pod koniec lat 70 i na początku lat osiemdziesiątych brytyjskich grup jazz-funk, takich jak Light of the World i Hi-Tension. City Life to trzeci ich album, nagrany w skłądzie Keith Killgo, Kevin Toney, Orville Saunders, Joe Hall i Stephen Johnson.

W połowie lat siedemdziesiątych w Polsce królowały grupy prezentowane w radiowej Trójce przez Manna lub Kaczkowskiego. Były to głównie zespoły rockowe. Z trudem przebijały się w polskim radiu największe nazwiska czarnej muzyki. Można było czasem posłuchać Stevie Wondera, ale na Jacksona było jeszcze za wcześnie. Na rynku płytowym były prawie wyłącznie produkcje rodzime, z rzadka można było kupić jakieś płyty z NRD lub z Węgier. Wszystko, co pochodziło z zachodu, szło w Empiku spod lady. Ponieważ właśnie w Polsce w iście „dziki” sposób łamano autorskie prawa majątkowe, prezentując w radiu prywatnie przywiezione z zachodu płyty i nie przejmując się kompletnie jakimikolwiek protestami, więc w zasadzie tylko u nas prawie nie było licencyjnych płyt, a wydawnictwa zachodnie pojawiały się w śladowych ilościach, często w wyniku jakichś umów wiązanych Empiku z zachodnimi firmami.

W ten sposób pojawił się zespół Blackbyrds, amerykańska mało znana grupa, która tworzyła muzykę znacznie już odbiegającą od klasycznego soulu. Gdy udało mi się kupić tę płytę i posłuchać, byłem mocno zaskoczony. To było kompletnie coś innego, niż cokolwiek, czego słuchałem wcześniej. Muzyka była niesamowicie dynamiczna ze znacznie bogatszym niż w rocku instrumentarium. Zaskakiwała też niezwykła czystość dźwięku. Słuchacz przyzwyczajony do brzmienia typowych rockowych kapel lub do wymyślonej przez Phila Spectora ściany dźwięku znanej z muzyki wykonawców soulowych, ze zdumieniem zauważał niezwykłą wręcz precyzję instrumentów i ich rozmieszczenia na stereofonicznej scenie pozornej.Słychać było, że muzycy zespołu Blackbyrds są doskonałymi instrumentalistami, a również ich wokalne popisy świadczyły o wysokim profesjonalizmie.
Pamiętam, że dla mnie ta płyta była wręcz objawieniem. Jednak z innymi nagraniami tej grupy mogłem się zapoznać dopiero po upadku żelaznej kurtyny w 1989 roku. Nie wszystkie ich dokonania spodobały mi się tak samo, a płyta City Life do dziś jest na mojej liście ulubionych. Najlepsze utwory na płycie to tytułowy City Life i bardzo liryczny Love so fine.

Print Friendly, PDF & Email