Kto czyta, nie błądzi.

Dziady i dybuki

Dziady i dybuki Obálka knihy Dziady i dybuki
Jarosław Kurski
biografie
Agora
2022
książka, mobi, epub
472

Jarosław Kurski, dziennikarz "Wyborczej", postanowił przedstawić trudną historię rodzinną. Od lat skrywaną, tajemną, bowiem wśród przodków dziennikarza byli ludzie pochodzenia żydowskiego. Przed upublicznieniem tej ciekawej opowieści wcześniej powstrzymywało go stanowisko matki, która wymogła przyrzeczenie, że nie napisze niczego przed jej śmiercią.

„Dziady i dybuki” to tytuł doskonały. Jednocześnie symboliczny i już tymi dwoma wyrazami określający sens opowieści. Nie przepadam za tak zwaną literaturą faktu. Mało interesują mnie biografie lub reportaże. Nie przepadam też za popularnonaukowym objaśnianiem świata. Lubię fikcję i zawarte w niej emocje. Tymczasem paradoksalnie koniec roku na moim czytniku to dwie bardzo aktualne pozycje, które właśnie do literatury faktu należą.

Prawdziwy Polak zawsze rozpozna Żyda, nawet jeśli ten się wbije w elegancki garnitur.

Książka Jarosława Kurskiego, chyba niezależnie od woli autora, stała się też konfrontacją z naszym narodowym chochołem. Minęło blisko 80 lat od wojny, w której większość polskich obywateli pochodzenia żydowskiego straciła życie. Tymczasem nadal kwitnie antysemityzm, a działacze faszyzujących partii lub wręcz faszystowskich organizacji organizują seanse nienawiści. Zaś prokuratura we władaniu polityków Zjednoczonej Prawicy do dziś potrafi udawać, że swastyka to tylko indyjski symbol szczęścia. W tym kontekście pisanie o żydowskich przodkach wydaje się aktem dużej cywilnej odwagi.

Nie wiesz, jaki los szykujesz sobie

Anna Kurska wymogła na synu, że rodzinną historię opublikuje dopiero po jej śmierci. „Dziady i dybuki” to chwilami epicka, a chwilami bardzo kameralna opowieść. Epicka, bo rozgrywa się w kontekście dwóch światowych wojen. Kameralna, bo dotyka bardzo osobistych emocji. Jarosław Kurski pisze o swych przodkach, których żydowskie pochodzenia, było tylko ciężarem, bo czuli się Polakami. Ale wspomina również tych, którzy dokonali innego wyboru. Jednym z nich był Lewis Bernstein Namier, faktyczny twórca tzw. Linii Curzona. Był człowiekiem, który uznał nie bez racji, że Polakiem być jednak nie chce, został z wyboru Brytyjczykiem. O zmarłej matce, której poświęcił część swej opowieści, Jarosław Kurski napisał znamienne zdanie po jej śmierci.

Jackowi towarzyszyła w pracy politycznej. Szła za nim daleko, niekiedy bardzo daleko, wiedziona matczyną miłością, nigdy polityczną rachubą.

I to jest dla mnie największa zagadka ludzkiej osobowości, jak można zostać częścią PiS, a potem Solidarnej Polski, w której DNA wpisana jest ksenofobia, antysemityzm i sentymenty wręcz faszystowskie. Przecież to było widoczne już wiele lat temu. Z miłości do młodszego syna? Osoba, która ma żydowskie korzenie? Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem. Paradoksalnie wydanie tej rodzinnej biografii wybiło zęby bulterierowi Kaczyńskiego przed wyborami, które nas czekają. Bo jakże Jacek będzie szukać tuskowych dziadków w Wermachcie, skoro brat znalazł dwóch wujków, którzy się do hitlerowskiej armii zaciągnęli dobrowolnie. Jak szczuć żydowskim pochodzeniem polityków opozycji, skoro cała Polska wie, jakich on sam ma przodków.

Print Friendly, PDF & Email