Kto czyta, nie błądzi.

1670

1670 Obálka knihy 1670
Jakub Rużyłło
komedia, mockument
Netflix
2023
miniserial
Maciej Buchwald, Kordian Kądziela
Bartłomiej Topa, Katarzyna Hetman, Martyna Byczkowska, Michał Sikorski, Andrzej Kłak
Jan Kwieciński

Jan Paweł Adamczewski, właściciel połowy wsi, chce zostać najsławniejszym Polakiem w XVII wieku. Serial opowiada o nim, jego synach i córce. W krzywym zwierciadle pokazuje też stosunki społeczne i ekonomiczne w tamtych czasach, korzystając z gagów i żartów dotyczących współczesności.

Serial „1670” od pierwszych scen pozwala nam odczuć, że historyczny sztafaż jest tylko maską służącą do humorystycznego potraktowania naszej rzeczywistości. Już w pierwszej minucie widzimy portret bohatera Jana Pawła Adamczewskiego, zaskakująco przypominający minę Andrzeja Dudy. Korona na głowie postaci mówi nam, o czym marzy bohater, gdy oznajmia, że chce być najsławniejszym Janem Pawłem w historii. Jedno z pierwszych zdań jest aluzją do słynnej tezy Fukuyamy o końcu historii. I jest to jeden z najmądrzejszych żartów w tym serialu.

Niestety „1670” w kolejnych odcinkach coraz bardziej zaczyna przypominać wąsatego wuja Janusza. Opowiada własne dowcipy i sam się z nich śmieje. Twórcy serialu postanowili dokopać wszystkim i serwują nam często zmurszałe dowcipy. Powiedzonko, że jeśli przestępstwo popełnił duchowny, „to może nawet zostać przeniesiony na inną parafię”, jest już mocno czerstwe. Śmieszyło wiele lat temu, ale obecnie jest raczej przypomnieniem bezsilności społecznej. Nieco lepiej wypada komentarz do hasła: „Bóg, honor i ojczyzna” (jako najczęstsze przyczyny zgonów szlacheckich). Jednak jest raczej nieśmieszny.

Nowoczesna córka szlachcica Aniela jest śmieszna w swej działalności edukacyjnej na temat nadchodzącej katastrofy klimatycznej. Czy te kpiny mają nas przekonywać, że w każdej epoce ludzie wieszczyli złe rzeczy i jakoś się dalej żyło? Czy może chodzi o to, że ludzie są jednak głupi i się ich zreformować nie da? Nowoczesność Anieli kończy się na tym, że podczas chłopskiego wesela bzyknie się z pomocnikiem kowala, ale na koniec i tak wróci w domowe pielesze. Podobnie Stanisław, buntowniczy syn na koniec wraca skruszony do rodziców.

Ostatnie sceny serialu bardziej przypominają sceny typu „kochajmy się” z Mickiewicza lub Fredry niż pazur współczesnej satyry. I nie zmienia tego kpina z teorii skapywania i żarty z bogacącej się cudzym kosztem szlachty i duchowieństwa. Wątek lesbijski i kpiny z łechtaczki też nie są na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że jednak drugi sezon nie powstanie.

Print Friendly, PDF & Email