Kto czyta, nie błądzi.

Utopia dla realistów

Utopia dla realistów Obálka knihy Utopia dla realistów
Rutger Bregman
ekonomia, filozofia
Czarna Owca
2018
książka, epub, mobi
320

Utopia dla realistów to jedna z niewielu książek, które poddają w wątpliwość nasze poglądy na przyszłość. Bregman zabiera nas w podróż historyczną – począwszy od pewnego kanadyjskiego miasta, któremu niegdyś udało się niemal całkowicie zwalczyć ubóstwo, po nieudaną próbę wprowadzenia przez Richarda Nixona bezwarunkowego dochodu podstawowego dla milionów Amerykanów – i omijając tradycyjne podziały na to, co prawicowe i lewicowe, postuluje idee, których czas właśnie nadszedł. (z noty wydawniczej)

Rutger Bregman nie jest pierwszym ekonomistą, który zauważył, że coś poszło nie tak w rozwoju świata na przełomie XX i XXI stulecia. Zapewne też nie jest ostatnim. Ale jest pierwszym, który prezentuje spójną wizję naprawy istniejących stosunków społecznych i ekonomicznych.

W 2009 roku, gdy zapaść kredytowa coraz bardziej się pogłębiała, premie pracownicze banku inwestycyjnym Goldman Sachs stanowiły równowartość łącznych zarobków 224 milionów najbiedniejszych ludzi na Ziemi. A zaledwie osiem najbogatszych osób na Ziemi posiada więcej niż biedniejsza połowa mieszkańców naszej planety.

Jeszcze pół wieku temu wszystko zapowiadało się inaczej. Isaac Asimov znany autor powieści science-fiction przewidywał, że w XXI wieku najbardziej potrzebnym zawodem będzie psychiatra, ktorego zadaniem będzie pomóc sobie radzić ludziom z nadmiarem wolnego czasu. W związku z postępem technicznym i automatyzacją produkcji, a także zmianą profilu przemysłu uważano, że za kilkadziesiąt lat będziemy pracować najwyżej cztery dni w tygodniu, a może nawet trzy. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło.

W latach 60′ prowadziliśmy wojnę z ubóstwem i ubóstwo ją wygrało

Kiedyś ludzkość była przekonana, że podstawą rozwoju ekonomicznego jest niewolnictwo. Nie wyobrażano sobie funkcjonowania imperium rzymskiego bez niewolnictwa. Jednak w końcu niewolnictwo zostało wyeliminowane. Natomiast pojawiło się zarządzanie biedą. „Biedni są jak cienie na obrazie, zapewniają niezbędny kontrast.” Ta opinia Philippe’a Hecqueta ukazuje sposób myślenia klasy posiadającej w przeszłości. Bernard de Mandeville, osiemnastowieczny ekonomista zdefiniował to następująco:

To oczywiste, że w wolnym narodzie, w którym nie ma zgody na niewolnictwo, najskuteczniejszym sposobem na osiągnięcie bogactwa jest ogromna liczba biednych.

„Każdy, kto nie jest idiotą, wie, że klasy niższe muszą być biedne, w przeciwnym razie nie będą pracowite” – twierdzono u progu epoki przemysłowej. Niewiele się zmieniło. Margaret Thatcher była przekonana, że ubóstwo jest usterką osobowości. Rozmaici badacze stwierdzali, że biedni są po postu mniej inteligentni. Z drugiej jednak strony Ford w swoich zakładach wprowadził pięciodniowy tydzień pracy i podwyższył zarobki, bo zrozumiał, że masowa produkcja samochodów ma sens tylko wtedy, gdy będzie dostatecznie duża liczba ludzi, których będzie stać na ich kupno i którzy będą mieć dostatecznie dużo wolnego czasu, by nimi jeździć. To była rewolucja na miarę likwidacji niewolnictwa. Okazało się, że nie spowodowała upadku ekonomicznego USA, a wręcz przeciwnie.

Może zatem propozycja Rutgera Bregmana jest najlepszym rozwiązaniem i ratunkiem dla przyszłości. Ekonomista ten słusznie zauważa, że zmniejsza się liczba zawodów, które pomnażają dochód. Rośnie zaś liczba bankowców, maklerów, analityków giełdowych, specjalistów marketingu… „Takie zawody zamiast tworzyć bogactwo, w głównej mierze przesuwają je z jednego miejsca w drugie”.

Przyszłość już tu jest – tyle że nierówno rozdzielona

To zdanie Williama Gibsona twórcy cyberpunku, ważnego nurtu w literaturze fantastycznej. Bregman proponuje tę przyszłość podzielić nieco równiej przez wprowadzenie tzw. bezwarunkowego dochodu osobistego. Udowadnia, że to ma sens i nie zniszczy światowej ekonomii. Jego wywody brzmią przekonująco. Jest tylko jeden problem. Polityka zmierza obecnie w całkiem przeciwnym kierunku. Wygrywają populizmy. Najlepszą bronią populistycznego marketingu politycznego jest straszenie obcymi i nawoływanie do zamykania granic. Brexit to pierwszy z takich objawów. Nie ostatni i nie najgorszy. Pojawią się znacznie gorsze. Urosną druty kolczaste.

„Wydajność jest rekordowo duża, nigdy wcześniej nie pojawiało się tak wiele innowacyjnych rozwiązań, a jednocześnie spada mediana dochodu i liczba miejsc pracy – to wielki paradoks naszych czasów” – pisze Bregman w swojej książce i szkoda, że nie przemawia ona do polityków, którzy decydują o naszej przyszłości. Szkoda że nie trafia do wyborców, którzy wolą populistyczne hasła o zagrażających im obcych, którzy prędzej zgodzą się na zbudowanie kolejnych murów i zasieków, a te w końcu zniewolą ich jeszcze bardziej. Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie – powiedział, cytowany przez autora, George Santayana.

Print Friendly, PDF & Email