Kto czyta, nie błądzi.

The Dark Side of the Moon Redux

The Dark Side of the Moon Redux Obálka knihy The Dark Side of the Moon Redux
Roger Waters
rock, classic rock
SGB Music Limited
2023
2LP, CD, stream
Roger Waters, Johnny Shepherd, Joey Waronker
Cooking Vinyl – SGB50LP

Nowa wersja słynnego albumu zespołu Pink Floyd. Nagrana całkiem na nowo przez byłego członka zespołu Rogera Watersa. Trudno rozpoznać dawną muzykę zespołu, wszystko brzmi całkiem inaczej.

Ponieważ premiera tej płyty była kontrowersyjna i głośna, wydało mi się oczywiste, że posłucham. „Pink Floyd” to w końcu muzyka mojej młodości i chyba coś więcej niż tylko muzyka. „The Dark Side of the Moon Redux” to miało być coś nowego i świeżego. Roger Waters, który niczym Napoleon, stwierdził: Pink Floyd to ja, obiecywał dzieło genialne. Czy można poprawić klasyczną wersję „Ciemnej strony Księżyca”? Waters udowodnił, że nie.

Nie kupiłem tej płyty, choćby z powodu jej wysokiej ceny. Skorzystałem ze streamingu i posłuchałem muzyki Watersa w serwisie Youtube. I całe szczęście. Nie podarowałbym sobie zmarnowania pieniędzy na to beznadziejne „dzieło”. Waters od dość dawna szokował swoich odbiorców w negatywnym znaczeniu tego słowa. Wielokrotnie wypowiadał się, że David Gillmour i reszta członków zespołu to beztalencia i bez Watersa to nie byłoby żadnej ze słynnych płyt. Jego nastawienie wobec dawnych kolegów i współpracowników było coraz bardziej wrogie. Można się z tym nie zgadzać i odczuwać dyskomfort, ale gdyby Waters miał coś ciekawego do zaoferowania, to wybaczyć.

Jednak „The Dark Side of the Moon Redux” to kompletna pomyłka, zupełny knot i nie da się tego słuchać. Roger Waters raczy nas dziwną melodeklamacją i z rzadka coś próbuje śpiewać. Nie umie już śpiewać. Starość pozbawiła go nie tylko rozumu, ale i głosu. Ten album jest swoistym dowodem ostatecznego upadku artysty, którego ostatnio słyszymy głownie jako poplecznika Putina, usprawiedliwiającego wojnę Rosji przeciw Białorusi.

Wariacje na temat najsłynniejszych utworów z płyty Pink Floyd są ledwo majaczącym tłem generowanym za pomocą ubogiego instrumentarium. Waters gada, czasem próbuje charcząc coś zaśpiewać. Muzykowi zdecydowanie „peron odjechał”. Potwierdza to sytuacja na jednym z koncertów, gdzie Waters zaczął opowiadać historię o kaczce imieniem Donald. Jak podaje „Daily Mail” historia, która dotyczyła kaczki, trwała ponad 20 minut. A zniecierpliwionym słuchaczom artysta powiedział, że mają sobie iść.

Print Friendly, PDF & Email