Kto czyta, nie błądzi.

Klub brzydkich dzieci

Klub brzydkich dzieci Obálka knihy Klub brzydkich dzieci
Koos Meinderts, Jeroen Margry
science fiction, political fiction, dystopia
Ale Kino
2019
film
Jonathan Elbers
Roeland Fernhout, Jeroen van Koningsbrugge, Sem Hulsmann, Narek Awanesyan
Casper Eskes, Niek Teunissen

Film dla dzieci, który pokazuje pozornie idealny świat. W fikcyjnym kraju władzę obejmuje nowy prezydent, który postanawia zrealizować obietnicę "czystego świata". Czysty świat jest uporządkowany i dobrze zorganizowany, choć budzi skojarzenia powiązane z innymi dystopiami. Pewnego razu prezydent postanawia oczyścić też kraj z brzydkich dzieci.

„Klub brzydkich dzieci” to film dla młodych widzów od lat jedenastu. Pamiętajmy o tym, zanim przyjdzie nam do głowy krytykować fabułę i sposób jej poprowadzenia. Akcja rozgrywa się w fikcyjnym kraju przyszłości o wysokim poziomie technologicznym. Hasłem władzy sprawowanej przez nowego prezydenta jest zwrot „czysty świat”. Ma to znaczenie symboliczne, bowiem można się domyślić, że prezydent „posprzątał” wiele nieprawidłowości poprzednich rządów i porządkuje kraj według swojej własnej wizji.

Wizja „czystego świata” dość niepokojąco przypomina kadry z takich filmów jak „Gwiezdne wojny”, „Gattaca”, „Equilibrium”, czy nawet „Opowieść podręcznej”. Władza ma plan na urządzenie świata, według siebie idealnego. Czy będzie idealny dla ludzi? W to zaczynamy wątpić bardzo szybko. „Klub brzydkich dzieci” to przede wszystkim historia Paula, chłopca z wielkimi i odstającymi uszami. Prezydent kraju postanowił uporządkować kraj, usuwając – między innymi – brzydkie dzieci. I tak Paul trafił na „wycieczkę”, z której uciekł.

W dorosłym świecie doskonale wiemy, że jeśli ludzie buntują się przeciw dyktatorom, to zwykle leje się krew. W tym wypadku jednak przemoc jest symboliczna ze względu na docelowego odbiorcę. Choć można się domyślić, że brzydkie dzieci wywożone w kontenerach statkiem, mają skończyć tak samo, jak śmieci usuwane gdzieś na oceanie, to jednak na wejściu do kontenera się kończy. I słusznie. Nie chodzi bowiem, by młodemu widzowi unaocznić okrucieństwo świata w turpistyczny sposób. Ale by zrozumiał, że ma prawo się buntować, że jest podmiotem, a nie przedmiotem.

Oczywiście można się nieco zżymać na monstrualnie wyolbrzymione uszy głównego bohatera i uważać, że straż prezydencka nieco teatralnie podobna jest do szturmowców imperium ze „Star Wars”. Pamiętajmy jednak, że tu chodzi o symbole. To dlatego wszystko, co związane z władzą, jest w jednolitym białym, czerwonym lub szarym kolorze, a tłum buntujących się dzieci jest kolorowy i różnorodny. Pomimo uproszczeń film nie epatuje nachalną dydaktyką i prymitywnym przekazem. Pozostawia młodemu widzowi miejsce na własne interpretacje.

Print Friendly, PDF & Email