Kto czyta, nie błądzi.

Love actually

Love actually Obálka knihy Love actually
Richard Curtis
komedia romantyczna
Netflix
2003
film fabularny
Richard Curtis
Hugh Grant, Colin Firth, Emma Thompson, Alan Rickman, Liam Neeson, Bill Nighy, Laura Linney, Billy Bob Thornton, Rowan Atkinson, Keira Knightley
Tim Bevan, Eric Fellner, Duncan Kenworthy, Andrew Macdonald

Osnową historii, która ma dowieść, że miłość przenika całe nasze życie, jest 10 historii z życia kilkunastu osób rozgrywających się w okresie przedświątecznym. Bohaterowie kochają, są kochani, a czasem nie mogą kochać, szukają miłości lub niewłaściwie lokują swą miłość, wreszcie ich miłość poddawana jest rozmaitym próbom. [Wikipedia]

W „Love actually” mamy całą plejadę sław. Od Hugh Granta, poprzez Liama Neesona, Keirę Knightley aż po Rowana Atkinsona, czy Claudię Schiffer lub Billego Thorntona w epizodycznych – choć nie bez znaczenia – rólkach. Już sama obsada wystarczy, by film był hitem. A na dodatek jest w nim scenka, która zapewne wywoływała radość wszystkich Brytyjczyków. Hugh Grant (brytyjski premier) spotyka się z Billym Thorntonem (amerykańskim prezydentem). Rozmowy w ważnych międzynarodowych sprawach idą jak po grudzie z powodu arogancji amerykańskiego prezydenta.

Na konferencji prasowej wszystko ma jednak wyglądać słodko i idealnie, bo przecież Wielka Brytania to główny partner USA. Jednak brytyjski filmowy premier pod wpływem impulsu mówi to, co Brytyjczycy chcieliby usłyszeć, a żaden z premierów prawdziwych nie miał jaj, by to powiedzieć. Czyli? Że Zjednoczone Królestwo ma już dość arogancji Amerykanów i protekcjonalnego traktowania, że być może są małym krajem, ale krajem dumnym i nie pozwolą sobie więcej na takie traktowanie. Jednak to tylko film, więc pomarzyć dobra rzecz…

To właśnie miłość

Jednak tematem zasadniczym filmu „Love actually” jest miłość. I jak widzimy już od pierwszych scen filmu, powoduje ona problemy. Jeden z bohaterów wracając wcześniej do domu dowiaduje się, że dziewczyna zdradza go z jego bratem, inny jest zakochany w żonie swego przyjaciela, dziesięciolatek Sam zakochany jest w koleżance z klasy, która go nie zauważa. Szef pewnej firmy ma chrapkę na wyraźnie go prowokującą sekretarkę. Dwoje pracowników tej samej firmy czuje coś do siebie, lecz od lat nie potrafią się z tym uczuciem uporać. Młody i niezbyt interesujący chłopak, pragnąc wreszcie kogoś poznać, leci do USA, sądząc, że wszystkie Amerykanki są napalone na Anglików. Jednym słowem miłość to same problemy i kłopoty.

Jednak „Love actually” to przecież komedia obyczajowa i musi się wszystko skończyć dobrze. Zatem jako deus ex machina są Święta, czyli Christmas. A Święta to przecież czarodziejski czas i same się rozwiązują największe kłopoty. Brytyjski premier dochodzi do wniosku, że kocha swą byłą pracownicę. Zatem w asyście ochrony jedzie jej szukać. To taka nieco zubożona wersja Kopciuszka bez pantofelka. Szef firmy dochodzi do wniosku, że nie bzyknie sekretarki. W świątecznym podarunku zamierza jej dać płytę Joni Mitchell by się „dokształciła” nieco w zakresie relacji uczuciowych, a żonie złote serduszko. I choć myli dwa pudełka z prezentami, wszystko kończy się dobrze. Brytyjczyk w Milwaukee spotyka cztery napalone laski. Młody pisarz, zakochany w portugalskiej pokojówce, jedzie do Lizbony się jej oświadczyć. Sam odważa się wyznać miłość szkolnej koleżance, a jego ojczym Daniel spotyka piękność podobną do Claudii Schiffer, graną oczywiście przez Claudię Schiffer. Jednym słowem szczęście aż tryska z każdej strony. Kulminacja następuje na szkolnych jasełkach wigilijnych, gdzie przez przypadek brytyjski premier w światłach reflektorów całuje się ze swą wybranką.

A jakieś ziarno prawdy? Ociupinka realizmu do jasnej cholery?

Film zaczyna się od sceny, gdy stary rockman nagrywa cover swojego własnego przeboju. Słowa miłość jest wszędzie dookoła (love is all around) w celach typowo komercyjnych zostają zastąpione słowami Święta są wszędzie dookoła (Christmas is all around). Gdy kończy się nagranie rockman z rezygnacją stwierdza:
– Ale to kupa gówna.
– Masz rację – odpowiada jego menedżer – wielka, miękka kupa… forsy.

Jedna z miłosnych historii nie kończy się happy endem. Sara i Karl, pracujący w jednej firmie, po wigilijnym biurowym przyjęciu lądują razem w łóżku, lecz kończy się to kiepsko. Ona ma brata w zakładzie psychiatrycznym, który dzwoni po kilkanaście razy dziennie, a Sara bez względu na sytuację mówi zawsze: nie, nie jestem zajęta. I ten epizod przypomina nam, że ta magia świąt to przede wszystkim wielka handlowa ściema. Nic nie będzie się działo w cudowny czarodziejski sposób, same nie rozwiążą się żadne problemy. Aby nie spieprzyć sobie życia i nie stracić kogoś dla nas ważnego, trzeba szczypty determinacji i asertywności.

Print Friendly, PDF & Email