western
Netflix
2016
film
Antoine Fuqua
Denzel Washington, Chris Pratt, Ethan Hawke, Vincent D’Onofrio, Haley Bennett
Roger Birnbaum, Todd Black
Kolejna wersja, czyli remake tradycyjnego westernu Johna Sturgesa z 1960 roku. Ten zaś został oparty na filmie "Siedmiu samurajów" Akiry Kurosawy. Podobnie jak w pierwowzorze akcja opiera się na tym samym schemacie. Farmerzy, nękani przez pozbawionego wszelkich zasad bogacza, wynajmują ludzi, którzy mają ich obronić.
Westerny w dawnych czasach Polski Ludowej były rzadkim dobrem, może nie aż tak bardzo, jak banany, ale jednak. Dlatego, gdy zobaczyłem „Siedmiu wspaniałych”, w kiepskiej jakości czarno-białym telewizorze, byłem zachwycony. I co ważne, a rzadko się to zdarza, film wytrzymał próbę czasu. Gdy po latach oglądałem go w kinowej jakości, dalej zachwycał. Film Johna Sturgesa wszedł do kanonu najlepszych filmów wszech czasów obok swego pierwowzoru, którym było dzieło „Siedmiu samurajów”.
Oczywiście historia siedmiu zabijaków, którzy podejmują się obrony farmerów, nie była pierwszym westernem, który obejrzałem. W tamtych czasach moje zainteresowanie skupiała z rzadka dozowana w telewizji „Bonanza”, a w kinie kolejne części „Winnetou”. Jednak do historii twardzieli z Yulem Brynnerem, Stevem McQuinnem i Charlesem Bronsonem na czele wracałem wielokrotnie. Ta opowieść jest jak cebula. Obieramy ją z kolejnych warstw, by dotrzeć wreszcie do samego jądra rzeczy, które zmusi nas do płaczu.
„Siedmiu wspaniałych” w pierwszej wersji nie jest apoteozą walki i bohaterstwa. Bohaterowie, którzy przeżyli, wyjeżdżają z wioski, wiedząc, że tę walkę naprawdę wygrali tylko wieśniacy. Wersja z 2016 roku nie ma tego gorzkiego smaku zakończenia. Skupia się zresztą, nie na ocaleniu wsi, lecz na sprawiedliwości. Diaboliczny bogacz jest też winien śmierci rodziny głównego bohatera. Aby podkreślić sprawiedliwość, nie zemstę, zostaje on zabity przez mieszkankę wsi.
To nie jest zły film. Doskonale wypadli aktorzy, a szczególnie Denzel Washington, Ethan Hawke i Haley Bennett. Postacie siedmiu wspaniałych są uwspółcześnione i wpisują się w trendy popkultury. Jest to mocne i realistyczne kino. To dlaczego się czepiam? Czegoś mi tam jednak brakuje.