Bohaterka ma nudną, kiepsko płatną pracę i długi. Nic dziwnego, że kiedy pojawia się okazja dużego zarobku, nie waha się ani chwili. Okazuje się, że wplątuje się w międzynarodową, a właściwie międzyplanetarną aferę.
fantastyka
Mark Watney jest członkiem ekspedycji kosmicznej i wraz z innymi ląduje na Marsie. Jednak pojawia się niespodziewany czynnik, burza piaskowa. Gdy ranny Mark odzyskuje przytomność, okazuje się, że został na Marsie
Przebyłem wraz z postaciami prawie cztery i pół tysiąca stron i nadal nie potrafię powiedzieć, kto tak właściwie jest bohaterem powieści. Ci, których typowałem nagle ginęli po kilkuset lub kilku tysiącach stron, a akcja zaczynała zmierzać w zgoła nieoczekiwanym kierunku. Kto jest najważniejszy? Daenerys? Tragiczny i niesamowicie błyskotliwy karzeł Tyrion? A może Jon Snow – „Miecz w ciemności”.
Mija kolejnych 20 lat i bohaterami trzeciego tomu stają się Jair i Brin, dzieci Wila. Są oni spadkobiercami magii starożytnego rodu elfów wywodzącego się od Jerle Shannary. Do świata Czterech Krain znów zakrada się pradawne zło, zagrażając wszystkim istotom.
Drugi tom cyklu „kroniki Shanary” zaczyna się w krainie elfów. Starożytne magiczne drzewo Ellcrys zaczyna umierać, a siły zła znajdują sposób, by powrócić na ziemię. Tym razem bohaterem jest wnuk bohatera pierwszej części oraz wnuczka króla elfów.
W kierunku Ziemi zmierza planeta Melancholia, co grozi zniszczeniem całej ludzkości, choć naukowcy twierdzą, że naszej planecie nic nie grozi. Nie wiadomo, co jest prawdą.
Wyobrażacie sobie świat, w którym każdy bez przerwy jest oceniany. System ocen, jak w Tinderze, nie jest fanaberią nastolatków, które szukają przygody, miłości lub tylko seksu. To system obowiązujący wszystkich i wszędzie.
Niezwykłość powieści budują zawarte w niej tezy. Pierwsza, że to właśnie dzieci, które niejako rodzą się wraz z nową technologią, będą z niej korzystać w sposób naturalny i odruchowy. Wraz z rozwojem komputerów teza ta się potwierdziła w pełni. Dziadkowie i rodzice muszę się mozolnie nowych technologii uczyć, dzieci poruszają się wśród nich naturalnie.
Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał trylogii Tropiciel Orsona Scotta Carda, powinien zacząć, zanim zdecyduje się poznać recenzję ostatniego tomu. Chcąc nie chcąc trzeba w niej nawiązać do dwóch poprzednich części cyklu, a to nieco odsłoni fabułę. W trzecim tomie, zatytułowanym Goście pojawia się temat ksenocydu, czytelnikom Carda znany już z cyklu zaczynającego się Grą Endera.
Podobnie jak w „Mówcy umarłych” Card tworzy wizję świata, który zostaje zasiedlony przez ludzi zmieniających właściwości tego świata. Podobnie jak we wcześniejszych swoich książkach pokazuje nam bohatera, który wie i potrafi więcej niż inni. Polskie tłumaczenie tytułu cyklu jako „Tropiciel” jest nieco mylące.