Martin Eden – literackie alter ego autora (do pewnego tylko stopnia rzecz jasna) to interesujący, silny i pierwotny młody człowiek, który przez przypadek dostaje się „na salony”. Ratuje życie innemu młodemu człowiekowi, który z wdzięcznością wprowadza go jako przyjaciela i przedstawia rodzinie. Prostacki i prymitywny Martin nie jest jednak pozbawiony inteligencji i dostrzega świat kultury, finezji i piękna, o którego istnieniu nie miał wcześniej pojęcia.
Dzienne Archiwa: 22 listopada 2017
Niezwykłość powieści budują zawarte w niej tezy. Pierwsza, że to właśnie dzieci, które niejako rodzą się wraz z nową technologią, będą z niej korzystać w sposób naturalny i odruchowy. Wraz z rozwojem komputerów teza ta się potwierdziła w pełni. Dziadkowie i rodzice muszę się mozolnie nowych technologii uczyć, dzieci poruszają się wśród nich naturalnie.
Był wspaniały — najbardziej koci ze wszystkich kotów, jakie widziałem. Postawiłem go na stole, miał ponad trzydzieści centymetrów wysokości. Był smukły i zgrabny, siedział na ogonie, wyprężywszy przednie łapy. Pyszczek, ostry i wydłużony, miał skierowany na wprost i nieco w dół. Zielone nefrytowe oczy patrzyły bystro i inteligentnie.
Samolot irlandzkich linii lotniczych miał wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nie wylądował, a kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie podróżowała między innymi narzeczona bohatera, która miała odbyć pielgrzymkę do Bazyliki Grobu Świętego. Sytuacja jest zagadkowa.
Na zachodnim wybrzeżu Szwecji mieści się dziwne przedszkole, w którym zaczyna pracę bohater powieści. W przedszkolu o nazwie Polana, dzieją się dziwne nieco rzeczy i nie jest to zwykłe przedszkole. Tuż obok przedszkola znajduje się klinika psychiatryczna o zaostrzonym rygorze i jednocześnie więzienie dla przestępców uznanych za chorych psychicznie, zwana przez miejscowych Świętym Psycholem.