„Skaza” to nowa powieść kryminalna niedawnego debiutanta, który ponownie zaprasza nas do uczestnictwa w skomplikowanej intrydze kryminalnej.
Bibliofil
Debiutancka powieść Chrisa McGeorge’a z przytupem zaistniała na kryminalnej scenie literackiej. W zasadzie pomimo modnej konwencji tzw. escape roomów można rzec, że to klasyczna powieść kryminalna.
Niestety cykl „Żniwiarz”, choć zapowiadał się doskonale, w trzecim tomie coraz bardziej przypomina telewizyjny serial. Ten zarzut podnosiłem już w recenzji tomu poprzedniego. Teraz też akcja nie kończy się, ale przerywa i można się zacząć domyślać, że będzie kolejny „sezon”, a może kolejny i kolejny…
Jesienią 1931 roku do luksusowego sanatorium w Zakopanem przyjeżdża młody niemiecki lekarz Matys Dresler ze swoją narzeczoną, a zarazem pacjentką Irą, która ma być dowodem na skuteczność jego rewolucyjnej metody leczenia gruźlicy zastrzykami z płynnego złota.
Oprócz wątku kryminalnego w powieści jest coś więcej. Autorka ciekawie ukazuje sytuację kobiety w typowo męskim dotychczas zawodzie policyjnym. Jane Rizzoli jest postacią wielowymiarową. Można ja polubić lub nie, ale nie jest to postać schematyczna.
Ta powieść to pierwszy tom cyklu Tess Gerritsen znanego jako Rizzoli & Isles. Bohaterkami są detektyw wydziału zabójstw – Jane Rizzoli oraz Maura Isles – patolog sądowy. Pomysł żeńskiego duetu w kryminalistyce spodobał się na tyle, że na podstawie cyklu powstał popularny serial telewizyjny
Julia Ansdell jest amerykańską skrzypaczką. Kończąc występy we Włoszech w wolnej chwili zagląda do rzymskiego antykwariatu. Kupuje tam książkę, w której znajduje kartkę z nutami dziwnie niepokojącej melodii.
Dobrze, że udało mi się nie czytać pierwszego tomu tej historii, drugi był wystarczająco kiczowaty. Od tej pory nazwisko SJ Hooks będzie mnie ostrzegać przed czytaniem. Zapewne powiastka spodoba się tym, dla których „50 twarzy Greya” to było arcydzieło. Dla mnie to literacki koszmar.
Obydwie bohaterki muszą się zmierzyć z własnymi słabościami i emocjami, muszą też wykazać się inteligencją i determinacją, by wyjść z życiem z tej morderczej gry przeciw potężnym ludziom, którzy chcą zachować tajemnicę swych nieludzkich poczynań za wszelką cenę.
Pisał Słowacki, że chciałby, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa, za to Rusinek pokazuje nam, że jeśli jest w tym mówieniu (pisaniu) zbyt wiele zadęcia, to pojawiają się zdania i zwroty śmieszne w sposób niezamierzony, a przy okazji ośmieszający nieco autorów.