Serial „Euforia” to prawdziwa perła w świecie seriali, która wciąga widza w hipnotyzujący świat emocji, uzależnień i mrocznych tajemnic. To produkcja, która zdaje się balansować na cienkiej linii między rzeczywistością a psychodelicznym snem, tworząc jednocześnie niezapomniane wrażenia.
HBOMAX
„Mężczyzna imieniem Otto” to adaptacja znanej powieści o podobnym tytule Fredrika Backmana. Twórcy filmu przenieśli akcję ze Szwecji do Stanów Zjednoczonych, a imię głównego bohatera zmienili z Ove na Otto.
Ten cykl nie zdobędzie pewnie nagrody Emmy, ale jest śmieszny, pełen aluzji do wielkich pozycji z dziedziny literatury i filmu. Pozwala nam spojrzeć z dystansem na wszystko, co nas otacza. I mieć nadzieją, że apokalipsa będzie śmieszna.
Nastoletni Jake Chambers uporczywie rysuje sceny, które przewijają się w jego nocnych koszmarach. Uważany jest za dziwaka i ma problemy w szkole.
Perry Mason jest prywatnym detektywem, który wykonuje często zadania dla adwokata E.B. Jonathana. Serial rozpoczyna się od głośnej sprawy związanej z porwaniem niemowlęcia. Policja najpierw oskarża ojca dziecka, a potem matkę. Po śmierci adwokata Mason zdaje egzamin adwokacki i prowadzi sprawę dalej.
Gdybym miał porównać ten miniserial do innych opowieści filmowych o Dzikim Zachodzie, pewnie najbliżej usytuowałbym „Deadwood”. Jednak to nieco jednostronny trop. Zatem dodajmy do tego nieco atmosfery z „Django” i szczyptę umowności jaka jest świetnym miniserialu „Godless”.
Taki serial o zombie, w którym ani razu nie pada słowo zombie. Bohaterowie likwidują hordy zarażonych oraz innych, którzy są jeszcze gorsi. Mocna przygoda dla lubiących ostrą grę.
Pierwszy sezon serialu pokazywał ukryte konflikty, egoizm i hipokryzję bohaterów. I splot okoliczności, które najzwyczajniej musiały doprowadzić do tragedii. W sezonie drugim już pierwsze sceny nie pozostawiły wątpliwości…
Nadinspektor Wilkins uważa Johna Coopera za seryjnego morderce i obawia się, że po przedterminowym zwolnieniu, ten znów ruszy na łowy, jak przed kilkunastu laty. Śledztwo poicyjnego zespołu jest emocjonującym wyścigiem z czasem, by znaleźć dowody, zanim morderca na wolności znów zacznie polować.
Jeśli ktoś liczy na fajerwerki kina akcji, to się zawiedzie. Film trwa blisko trzy godziny, a dramatycznych bijatyk i pościgów jest zaledwie kilkanaście minut. Nowy „Batman” to dzieło, które nie ma wiele wspólnego z komiksowym protoplastą.